Duchowość
Kto jest moim pasterzem?
czwartek, 06-07-2023 | dodał: Ks. Krzysztof Freitag SAC
Jezus powiedział: „Ja jestem dobrym pasterzem” (J 10,11). Te słowa brzmią mi w uszach i w sercu mocno w tygodniu modlitw o powołania. Bo świat potrzebuje Miłosierdzia tego Pasterza, ale też potrzebuje ludzi, którzy w imię Pasterza będą prowadzić innych. Mnie i Ciebie. Ale zanim zaproszę Cię do modlitwy o powołania, to proszę byś spojrzał na ten tekst bardzo osobiście.
Trzeba sobie zadać to pytanie: czy Jezus rzeczywiście jest moim Pasterzem? Ale tak szczerze – jest czy nie? Ja odkrywam, że niestety nie zawsze. Bo często moim pasterzem jestem ja sam; moje plany na życie; moje marzenia; moje możliwości i nadzieje. Nie Jezus mną „pasterzuje”, ale wszystko inne. I to jest jakaś smutna prawda mojego serca, ale możliwe, że i serca każdego, kto wierzy w Boga: nie idziemy za Bogiem, ale tylko za sobą…
Jeśli chcesz iść za Jezusem, musisz sobie odpowiadać na pytanie: za kim naprawdę idę? Kogo słucham? Kogo wybieram? Bo – pasterza każdy z nas wybiera sam. Ks. Maciej Warowny pisze:
„Każdy człowiek w swoim życiu dokonuje wyboru pasterza, za którym będzie podążać. Jest to albo Dobry Pasterz – Jezus, albo śmierć pochodząca od demona. Człowiek podstępny, ufający swoim bogactwom, pyszniący się nimi i zadufany w sobie jest pasiony przez śmierć (Ps 49,6n.14n). O takich też ludziach Jezus mówi, że są to „synowie diabła” i jego słuchają. Każdy też człowiek, zanim uwierzy w Chrystusa, zanim zacznie słuchać Jego głosu i iść za Nim jako za swoim pasterzem, jest jak zabłąkana owca. Zbawiciel, przychodząc na świat, pragnie odszukać wszystkie zagubione owce i okazać im swoją miłość i miłosierdzie”.
Wybór jest więc oczywisty: albo On albo nie-On. Można swoje życie powierzyć najemnikowi, który w Ewangelii św. Jana jest synonimem kogoś bądź czegoś, co nas jedynie zwodzi, a nie prowadzi do życia. Takim najemnikiem może być jakiś człowiek, któremu tak bardzo się zawierzyłem, że świata poza nim nie widzę – i nie dostrzegam że on nie chce dla mnie dobra. Może to być też jakiś współczesny prorok, który choć mówi w Imię Jezusa, to szuka jedynie własnych korzyści. A w końcu, najemnikiem może być to wszystko, co wypełnia moją codzienność, a jednocześnie zapełnia moje wolne serce. I powoli je zniewala. A więc: kto jest moim pasterzem? Kto mnie prowadzi? Od odpowiedzi na to pytanie zależy jakim się jest pasterzem dla tych, wobec których świadczysz swoją wiarą: czy jako ksiądz czy jako świecki.
Jeśli chcesz głosić Ewangelię – musisz to robić na wzór Dobrego Pasterza, sam będąc po prostu dobrym. A stajemy się takimi wtedy, gdy idziemy za Nim. A czy warto? A warto. A dlaczego? Jezus sam udziela odpowiedzi:
- bo Jego dobroć przekracza jakiekolwiek wyobrażenia. W oryginale greckim przymiotnik dobry (gr. kalos) tłumaczy się w szerszym znaczeniu jako szlachetny, prawdziwy, autentyczny. Jezus nie chce nikogo wykorzystać czy mamić. Idąc za Nim dochodzimy do prawdy i stajemy się autentycznymi ludźmi.
- bo życie swoje oddaje za owce. Nie wiem czy ktoś z ludzi, których mamy obok byłby w stanie za nas oddać życie – Jezus to zrobił. I robi to ciągle w sakramentach – daje swoje życie byśmy my zaczęli żyć w pełni, dobrze, a nie byle jak.
- bo zależy Mu na owcach, bo je zna. W Ewangelii św. Jana „czasownik znać (gr. ginosko) oznacza pozostawanie w głębokiej relacji. Nie jest to wiedza tylko w sensie intelektualnym, ale głęboka, osobista więź. Jej moc może nam uświadamiać to, że czasownikiem tym wyrażone jest poznanie dobra i zła przez pierwszych rodziców, czyli osobiste doświadczenie tego dobra i zła”.
A jak rozpoznać, czy idę za tym, który daje życie czy jednak nie? Spojrzeć na owoce swego życia. Jeśli towarzyszy mi ciągła złość, pretensja, zniechęcenie i smutek – prawdopodobnie nie Jezus jest mym pasterzem. Jeśli zaś moje serce wydaje owoce radości, pokoju, wiary i sensu życia – wiem za kim idę.
A, i jeszcze modlitwa o powołania. Módlmy się o nie, ale… w drugiej kolejności. Najpierw sami słuchajmy głosu Pasterza, a potem prośmy. Bo powołania wyrastają ze świadectwa życia Ewangelią: Twojego i mojego. To musi być nasz priorytet, jeśli chcemy żyć Ewangelią.