Duchowość
Kiedy Kościół boli.
czwartek, 06-07-2023 | dodał: Ks. Krzysztof Freitag SAC
Dziś zapraszam Cię do wspólnej medytacji Bożego Słowa, a ten mój krótki komentarz niech Ci w niej pomoże.
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, podeszli do Jezusa i rzekli: "Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy". On ich zapytał: "Co chcecie, żebym wam uczynił?" Rzekli Mu: "Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie". Jezus im odparł: "Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?" Odpowiedzieli Mu: "Możemy". Lecz Jezus rzekł do nich: "Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane". Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: "Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu". Mk 10, 35-45
Na moim instagramowym profilu zapytałem ludzi: „Co Was boli w Kościele? W czym wspólnota Kościoła jest dla Was bolesna?”. Odpowiedzi, które padły są trudne, ale zapewne wielu z nas mogłoby się pod nimi podpisać:
„W Kościele boli mnie brak zainteresowania hierarchów i ogólnie kleru relacją z wiernymi, budowaniem wspólnoty”; „Coraz więcej. Obecnie krnąbrność wielu kapłanów i brak wejścia w rolę służebną. Łatwiej przychodzi roszczeniowa”, „Najbardziej wkurza mnie w Kościele moja głupota. A potem kilka innych rzeczy, ale już mniej istotnych”, „Bolą mnie podziały w kościele”.
Kościół nas boli. Boli nas to, co w nim czy z nim złego się dzieje. I mamy do tego prawo, by ten ból pokazywać, jeśli tylko jest wyrazem troski o niego, a nie jedynie pretekstem do nienawiści. Kościół zapewne czasem boli samego Jezusa, który widzi słabość swoich uczniów. A ta słabość była już udziałem Jego pierwszych powołanych, Apostołów. Widać to konkretnie w powyższej perykopie.
Opisane wydarzenie wpisuje się w Jezusowy bieg do Jerozolimy, gdzie dokona swego najważniejszego dzieła. Mówił o tym uczniom i to aż trzykrotnie: że zostanie odrzucony, zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. Uczniowie jednak kompletnie nie dorastają do Jego słów, skupiając się na sobie i własnych dążeniach. Niezwykła interesowność bije z postawy Jakuba i Jana, a w końcu i wszystkich Apostołów. Ta pierwsza wspólnota Kościoła jawi się tu jako bardzo niedojrzała, błądząca i słaba. Taka jak dzisiaj.
Ks. Robert Muszyński komentuje:
„Ta perykopa ewangeliczna burzy całe nasze podejście do życia. Jesteśmy jak Apostołowie, którzy z nauczania Jezusa słyszą tylko niektóre treści, te nam pasujące. Na te związane z krzyżem, prześladowaniem z Jego powodu i Ewangelii mamy zamknięte ucho. Za to chętnie słuchamy o nagrodach, wyniesieniach, królowaniu, godności podkładając pod te terminy własne treści, własne pragnienia i dążenia. Szczególnie niebezpieczna jest żądza władzy, jest w niej coś demonicznego: „nie będę służył” oraz „będziecie jak Bóg”. Te zdania odbiją w sobie upadek aniołów a potem człowieka skuszonego przez niego. Ona każe siebie stawiać w miejsce Boga i zmuszać do służby i oddawania sobie czci jako dobrodziejowi, gwarantowi czyjegoś szczęścia. Tymczasem Bóg podporządkowuje sobie wszystko zanurzając w swojej Miłości, która doprowadziła Go w miejsce grzesznego człowieka, biorąc na siebie zamiast niego jego śmierć”.
Ból, który rodzi się w nas, kiedy widzimy zło w Kościele można dobrze wykorzystać. Jak? Biorąc go jako wezwanie do osobistego nawrócenia. Jezusowa zachęta do życia w postawie służby (ale nie naiwnej służalczości czy bycia ofermą) to wezwanie do zmiany myślenia. Do korekcji swojej postawy z dominacji nad innymi do bycia z bliźnimi. Do przejścia od interesowności i bylejakości do ponownego skupienia się na Bogu. I w końcu do porzucenia naiwnych (nierealnych) oczekiwań, wedle których chcemy budować swoją rzeczywistość – kościelną czy tę świecką.
Na to moje instagramowe pytanie padły również inne odpowiedzi:
„Nic mnie nie boli. Szef jest tylko jeden-Jezus. Ludzie, w tym ja, nie dorośli do intencji szefa. Kościół nie ma tu nic do rzeczy”; ”Dziś wieczorem boli mnie to, że wady i zło które dostrzegam w Kościele, noszę w sobie samej... A wśród nich - chłód, odgradzanie się murem od innych, obłuda, 7 grzechów głównych”.
Boli Cię Kościół? Zacznij go zmieniać od zmiany siebie samego. To też jest Twoim powołaniem.